3/24/2013

Muzeum prywatne jako muzeum wzruszeń, czyli wzruszenie/człowiek/rzecz/opowieść/miejsce, cz II



Przeciwko entropii
W Muzeum Chleba
Nie da się ocalić, ani zachować wszystkiego, nie ma takiej logistycznej możliwości, jest entropiczny rozpad i upadek, generujący w ludziach działanie przeciwstawne, które ma zapobiegać (...) zniszczeniu i całkowitemu zniknięciu zarówno pewnych tworów materii nieożywionej, różnych form życia i jego pozostałości, jak też samego człowieka i wytworów jego kultury oraz techniki. Zakres tej akcji ‘ratowania’ rzeczy przed destrukcją i zapomnieniem pozostawiony jest człowiekowi, jego wolnemu wyborowi.[1]

3/17/2013

Muzeum prywatne jako muzeum wzruszeń, czyli wzruszenie/człowiek/rzecz/opowieść/miejsce, cz. I


           Usiłuję sobie przypomnieć moje dawniejsze doznania, gdy wchodziłem do świątyni sztuki: zamek, muzeum, kościół, dom aukcyjny. Zawsze czymś innym był dla mnie zamek czy kościół, a czymś innym instytucja taka jak muzeum, gromadząca fragmenty sztuki i przeszłości. Zamek czy kościół same w sobie są dziełami sztuki, które przetrwały wieki, a ja w takim otoczeniu czuję się mało ważny i bardzo tymczasowy.
Wchodząc do zamku na przykład, na chwilę cofam się w czasie. Wyobrażam sobie mieszkańców tego miejsca, ich życie, sławne osoby, które tam się spotykały; fizycznie odczuwam ich obecność. To dla mnie odrobina wieczności, jakże ulotna. Ja tu jestem tylko przelotem, a sztuka pozostaje. W kościele mogę dotykać kamienia, posągów co jest zabronione w muzeum. (...) To nie do pomyślenia, żeby poznawać je wyłącznie oczami. (...) Muzea – dla mnie to po prostu magazyny (...). Wystawiane dzieła stanowią jedynie część tego co się tam znajduje. (...) Te fragmenty zamknięte i porozdzielane przywodzą mi na myśl dzikie zwierzęta w zoo. W ich przypadku, tak jak i w przypadku dzieł sztuki, zamykanie ich z dala od naturalnego otoczenia jest wbrew naturze. (...)
Moi bliscy, którzy towarzyszą mi zawsze w muzeum czy podczas zwiedzania zamku, są zaskoczeni szybkością, z jaką moje spojrzenie ogarnia całość wystawianych dzieł i nagłym wzruszeniem, jakie nieraz odczuwam przed którymś z nich.
Stephane Breitwieser, 2007, Wyznania złodzieja sztuki, Warszawa: MUZA SA

3/10/2013

Uwodzicielski gabinet kolekcjonera.Poetyka muzeum prywatnego. Cz. V


Muzeum-skansen Regionu Sokołowskiego Mariana Pietrzaka
Adam Mazur zauważa, że współczesne Gabinety Kolekcjonerów[1]  ulegają „stłamszeniu” przez muzea naukowe. Ale w ponowoczesnym świecie na powrót znajduje się miejsce także i dla tych wyjętych spod muzealnego prawa „specyficznych gabinetów osobliwości”, które stanowią swój własny – z punktu widzenia porządku muzeum –„nie-porządek”, starając się być nieco cieniami muzeum, ale ceniących również swoją nieskrępowaną wolność w panowaniu nad rzeczami. Muzea prywatne i prywatne kolekcje, w swojej niekiedy przypadkowości doboru rzeczy, gromadzeniu „wszystkiego”, małej selekcji, nie narzucają swojego PORZĄDKU. Ten porządek jest wytworzony jakby samoistnie, można go określić jako „naturalny”, „staje się” poprzez rzeczy na które zbieracz w swoich poszukiwaniach trafia, bądź jemu się trafiają; bo to rzeczy na swój sposób wybierają zbieracza. On staje się ich posłusznym medium w tej walce o wyobrażoną wieczność.