
Jestem wzruszona. Sposób w jaki pan Marian opowiada i pisze, jest jak relacja sytuacji przekazywana przez reportera wojennego – chłodno, z fotograficznymi szczegółami, bez zbędnych wzruszeń. Nie uczestniczył w wojnie z wyboru, wojna go zastała, a on pozostawił w sobie zapis wydarzeń, których był świadkiem. Jakby wiedział, że powinien wszystko zarejestrować w pamięci, by potem móc wszystko zapisać. To jedyna taka relacja z Sokołowa Podlaskiego. „I tego co ja napisałem, to już nikt nie napisze, bo już nikt tego nie wie.”[3] Słucham i czytam niemal dziewiczo to świadectwo, mając wszystko przed oczami, mimo tego, iż to nie sugestywny film, a tylko moje projekcje powstałe pod wpływem tego co usłyszałam. Pochodzę z niedalekich od Sokołowa Podlaskiego Siedlec. To historia bliska, nie tylko w sensie geograficznym. W takich sytuacjach – chyba nie musimy się wstydzić tego, że się rozklejamy, że wychodzimy z naukowej skóry badacza, że pojawiają się emocje. A może taką historię trzeba usłyszeć od medium, by móc ją poczuć, przedstawić sobie i spróbować zrozumieć, że potrzeba oczyszczenia nie musi być adekwatna do niczego, do poczucia winy, przyzwoitości, bólu albo braku tychże, lub inaczej - poczucia krzywdy, zemsty, wrogości, czy nienawiści, wynikających z odmiennych doświadczeń czy przekonań. Oczyszczeniem może być nieoceniające spojrzenie na „innych”, przyjrzenie się im i temu co po nich zostało. Co zostało po sokołowskich Żydach? Kilkanaście macew zabranych z krawężnika z centrum miasta, chusta z synagogi („którą były zasłonięte ‘żydowskie świętości’, kiedy Niemcy zlikwidowali getto zrobili taką wyprzedaż i moja matka to kupiła’; pełniła potem w domu rolę zasłonki”[4]), waga żydowskiej przekupki z wytłoczoną datą 33, taca, świeczniki, kilka żydowskich przedwojennych gazet (świąteczna z czerwonymi literami, codzienna z czarnymi), zaproszenie na żydowskie wesele, identyfikator żydowskiego dziennikarza z roku 1929, fotografie z getta.
Większość z sokołowskich judaików, zdeponowana jest w Muzeum – skansenie
Mariana Pietrzaka? Można zakrzyknąć ostentacyjnie „jak dobrze, że znalazł się
ktoś, kto ocalił sokołowską przeszłość”, nie tylko w tym jednym wymiarze.
Ocalił dużo więcej bez różnicowania na ważne i nieważne. Wszystko
co pochodzi z
przeszłości wg Pana Mariana warte było ocalenia, wszystko co możliwe było do
zdobycia: przedwojenna prasa i polska i żydowska, kołyska, w której kołysano
polskie dziecko i waga żydowskiej przekupki, która sprzedawała na targu
warzywa, łóżko na którym spał marszałek Piłsudski i buty matki... Ale
największym zasobem poza materialnymi rzeczami jest zasób w pamięci Pana
Mariana, zasób który jest dostępny. Wystarczy odwiedzić Muzeum-skansen w
Sokołowie Podlaskim i dać się ponieść opowieściom niestrudzonemu Panu
Marianowi.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz