Każde muzeum prywatne ma swoją
własną wykreowaną przez jej właściciela historię. To historia
zindywidualizowana. A każde muzeum prywatne to muzeum spersonalizowane. Muzea państwowe
są ściśle skodyfikowanymi instytucjami. Muzea prywatne, nawet te zarejestrowane
mają większą wolność, a te nierejestrowane są w pełni wolne nieskrępowaną
wolnością ich właścicieli, trzymających najczęściej władzę jednoosobowo. Oni
stanowią od początku do końca o kształcie tych miejsc, chociaż powołując swoje
muzea mają za wzór państwowe instytucje muzealne.
W genach mamy zapisaną fizyczną
„spuściznę” po naszych przodkach. W genach kulturowych mieści się bagaż
pozostawiony przez poprzednie pokolenia. O ile na genotyp fizyczny nie mamy w
zasadzie wpływu, to genotyp kulturowy kształtujemy sami, wybierając z
dostępnego multipleksu rzeczy. Nie ma potrzeby, ani konieczności pozostawiania
wszystkiego. Dorosła odpowiedzialność polega na wyborze: w muzeum państwowym
ten wybór powinien być obiektywny, zbiór prywatny kształtuje subiektywizm
zbieracza, który ulega przy wyborze emocjom. Zbierane przez niego rzeczy
wzruszają go, dlatego też je zbiera, bez wzruszeń i emocji nie byłoby tak jak
miłości, tak i kolekcjonerskiego zbioru, otaczanego miłością jego właściciela. To
we właścicielach kryje się też serce zakładanych przez nich muzeów prywatnych,
ich jądro, a nawet dusza. Zgromadzone w nich rzeczy mają sens wyłącznie z nimi oraz
historiami, które właściciel w sobie nosi. Rzeczy są tylko i aż materialnym
wykładnikiem tych muzeów, są tekstem do czytania. Ten tekst został stworzony
przez ich właścicieli, którzy dzięki nim powołali do istnienia miejsca pamięci,
te muzea wzruszeń. Muzea, które tworzą swoje indywidualne, specyficzne teksty
kultury, a pakiet – rzecz- człowiek-opowieść
jest nierozerwalny. To on generuje wzruszenia. Wzruszenia pojawiają się we
właścicielach nieustannie: podczas „interwencyjnego” zbierania, chroniącego
przed śmietnikiem, każdego obcowania z uratowanymi przedmiotami i każdego
oprowadzania. Są dla kolekcjonerów nieustającym motorem działania. A
zwiedzający? Czasami uruchomiwszy też pamięć epizodyczną dajemy się ponieść wzruszeniom. Ale poza niewymiernymi wzruszeniami, dostarczają tym, którzy dają się ponieść - poezji.
„(...) im przedmiot jest niższej rangi,
tym większe ma szanse ujawnienia swej przedmiotowości, a podjęcie go z owych
rejonów pogardy i śmieszności stanowi w sztuce akt czystej poezji.
Sfera imaginacyjna powstaje przy
użyciu
REALNOŚCI UBOGIEJ
Jakiejś ułomnej
Bezradnej jak u dzieci
...w sferze imaginacyjnej mieszczą
się najwyższe sprawy
Byt, śmierć, miłość...
Bez patosu i bez iluzji...
Wystarczy do tego biedny kąt,
Paka, kij, kółko roweru
W tej warstwie
najniższych realiów
odkrywa się
ISTOTA ŻYCIA
Bo „Mamy współczucie dla tej kolekcji rzeczy, tak ostentacyjnie „biednej”’ „Biednej” z pozostawionymi namacalnymi śladami „zużycia”, jako stygmatami byłego życia, ale nie poddanej tanatokosmetycznym zabiegom, które miałyby dokonać retuszu w drugim życiu rzeczy, ale już bez życia przecież.
Czy wzruszenia łatwiej przychodzą nam w muzeum
prywatnym? Czy taka jest cecha dystynktywna tych muzeów?
Dariusz Czaja, Wstęp do: Andrzej Kramarz, Rzeczy,
Kraków, 2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz