Małgorzata Jaszczołt: Jak państwo myślą – dlaczego ludzie zbierają rzeczy, dlaczego
kolekcjonują, sięgając do korzeni tego zjawiska? Jakie macie refleksje? Dlaczego
to robicie? (...) Mamy z jednej strony, że szkoda coś wyrzucić, a z drugiej
chęć zachowania dla przyszłych pokoleń, czy coś takiego państwu przyświeca?
Paweł Zaniewski: Nam tak.
Iwona Zaniewska: Tobie.
P.Z.: A tobie nie ?
I.Z.: Ja to bardziej to co teraz.
P.Z.: A ja tak. Nie wiem. Ja lubię przedmioty z jakąś historią. Mogę się
dowiedzieć co się z przedmiotem działo.
M.J.: Jaką miał przeszłość.
I.Z.: Ja też to lubię, ale wcale nie myślę o tym, że jak ja umrę żeby się
ktoś tym zachwycał.
M.J.: Czyli dla pani ważne jest to, że zbiera pani przedmioty, które się pani
podobają.
I.Z.: I chcę się podzielić z ludźmi, którzy żyją ze mną.
P.Z.: A nie pomyśleć o praprawnukach „ a to babcia miała”.
M.J.: Pan to ma z tyłu głowy?
P.Z.: Tak.
M.J.: …że to będzie taki trwały ślad?
P.Z.: Ja uważam, że człowiek żyje tak długo jak żyje pamięć o nim w obojętnie
jakiej formie, więc jeżeli ktoś będzie pamiętał za 1000 lat, że ta szklaneczka
była u Państwa Zaniewskich to fajnie.
Kolekcjonowanie, jak każde ludzkie
kulturotwórcze działanie jest próbą nadania światu sensu, próbą uchwycenia go
poprzez stworzone przez ludzi rzeczy, bo „(...) rzeczy, które ludzie wytwarzają, wytwarzają ludzi[1], wskazując „na siebie”, komunikują o wartościach i umożliwiają
doświadczanie wartości poprzez swoją poetykę.
Fakt czy kolekcja znajdująca się w
prywatnym muzeum znajdzie swój gotowy do wzruszeń target zależy od wielu
czynników. Ale symptomatyczny jest fakt rosnącej liczby muzeów, w tym
prywatnych. Wirus kolekcjoholizmu rozszerza się, a przyjrzenie się temu
zjawisku w wydaniu prywatnego muzealnictwa jest próbą diagnozy społecznych potrzeb:
zbieraczy, „zwykłych” odbiorców, władzy. Zawsze dany czas uważany jest za
„ostatni”, żeby coś nie umknęło, nie zniknęło, uważa się, że należy się
spieszyć przed całkowitym końcem czegoś: zanikania ostatnich zjawisk natury
materialnej i niematerialnej. W ostatnich dekadach postęp technologiczny
postępuje w ekspresowym tempie, jesteśmy zarzucani coraz większą liczbą
wytwarzanych dóbr, z coraz większej liczby przedmiotów trzeba wybierać to co
jest warte pozostawienia i co „powinno” przetrwać ze światowego supermarketu.
Muzealnicy zawodowi nie byliby w stanie ogarnąć wszystkich dziedzin – jest ich
za mało. W sukurs przychodzą niszowe muzea
prywatne, które „zabezpieczają” – każde na swój oryginalny, niepowtarzalny
sposób – wybrane odcinki życia. Wzruszają entuzjazmem właścicieli, zebranymi w
nich artefaktami i dalekim do doskonałości sposobem ich przedstawienia. Czy
należy je zmieniać, poprawiać, naprawiać? Ale zanim to się stanie, cieszmy się
wyjątkowością rzeczy pierwszych[2].
Wzruszenie/człowiek/rzecz/opowieść/miejsce
- tworzy dla mnie nierozerwalny pakiet.
[1] D. Miller, 2005,, Materiality: An Introduction, [w:] Materiality, Durham..., za: R. Tańczuk,
s. 104
[2] Pierwszym zarejestrowanym
jako muzeum prywatne było Muzeum Kowalstwa, w latach 90.XX w., Kolejne, także
te nie wpisane do rejestru zaczęły powstawać w podobnym okresie. W Polsce
powojennej nie jest to więc działalność mająca długą historię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz