Muzeum-skansen Mariana Pietrzaka |
Niektóre muzea prywatne powstają w
miejscu „białych plam”, tam gdzie brak instytucji deponującej lokalną
przeszłość. W takich miejscach „naturalnie” pojawiają się mesjasze lokalnej
kultury, „wybrańcy siebie samych”, którzy działając pozainstytucjonalnie tę
kulturę w swoim rozumieniu ratują. Wszystko
leżało podniszczone w skrytkach, strychach, zakamarkach i starych szopach, tam
gdzie takie zbędne rzeczy, wszystko było wyciągane, ale nikt nie chciał dać,
tylko wszystko trzeba było kupić[1]
Marian Pietrzak uważa, że
i tak zajął się wszystkim za późno, ponieważ liczył na urząd miasta, który miał
przeprowadzić taką akcję i zorganizować muzeum regionu sokołowskiego. Na
marginesie można dodać – miały szczęście rzeczy, które trafiają do takich
kolekcji. Dla tych kolekcjonerów kolekcja ma podbudowę w lokalnej tożsamości, z
regionem z którym się silnie identyfikują, uważając go często za zaniedbany w
sensie kultury, w takiej sytuacji kiedy brak jest placówki muzealnej. Przekonanie
o wyjątkowej, kulturotwórczej i edukacyjnej roli muzeum, jako miejsca przechowującego
przeszłość i uczącego o tej przeszłości jest niezwykle silne. I głębokie jest
także przekonanie, że takie miejsce POWINNO obligatoryjnie istnieć.
Marian Pietrzak Nie bzika, ale chciałem to wszystko ocalić od zapomnienia, ale coś to
wszystko na bakier.
J.P. Nikt się w Sokołowie tymi rzeczami nie interesuje i Sokołów pójdzie w
upadłość
Co
z tym zrobimy, zobaczymy co to będzie?”
M.P. Tylko stare dziady się tym zajęły.
J.P. Szkoda, żeby to wszystko zatracić. Tu włożone dużo pieniędzy, ale to
już nie o to chodzi, ale żeby tego nie zatracić, żeby ktoś zajął się tym dalej.
M.P. Ja zbierałem z taką myślą, że dam do muzeum, które założy ośrodek
kultury albo urząd miasta. Ale jak
Pani nadmieniłem … Ja byłem w radzie miasta w 90-94 roku i wtedy chciałem
otworzyć muzeum, żeby miasto zrobiło jakieś muzeum. Ja do nich chodziłem wiele
razy, jak byłem w radzie. Oni mówili „my się na tym znamy, my wiemy, my to
zrobimy, my o tym pamiętamy. Lata mijały, a oni nie robili, aż mnie to
zgniewało w 99 mówię „ja zrobię” i zrobiłem. (…) Kiedyś pisałem dużo do gazet
lokalnych w latach 80.
Prywatne Muzeum Tadeusza Barankiewicza |
(...)
Dla
mnie to jest najważniejsze, żeby zostawić moim potomnym, szczególnie rodzinie z
jaką moją małą ojczyzną byłem związany. I wszystkie książki, które piszę to nie
ma takiej w której nie ma o Łęczycy. Żona mówi, że ja mam świra na punkcie
Łęczycy[3].
(...)
Wydaje
mi się, że takie perełki rodzinne, historyczne, powinnyśmy dbać, powinnyśmy
pielęgnować i powinniśmy umieć zachować je dla potomnych.[4]
Nic dodać, nic ująć. Powinniśmy
zachowywać tak jak potrafimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz