7/24/2012

Świat wg Mariana Pietrzaka


     Początek ciepłego lipca. Popołudniowe niedzielne ulice Sokołowa Podlaskiego z klimatem małego wschodniego miasteczka. Drogą wytłumaczoną przez Mariana Pietrzaka z rynku nietrudno trafić do skansenu. Jest wiatrak – znak rozpoznawczy, szyld i stojące opodal furtki „Baby” – jak się później dowiaduję dzieła samego twórcy skansenu. Obok – przy siatce stoją macewy z sokołowskiego cmentarza, które przez lata pełniły funkcję krawężników. Przekraczam bramę, i spostrzegam dalej... nagromadzenie rzeczy różnych, z rożnych porządków, dziedzin, okresów. To nagromadzenie jest wciągające. Wśród rzeczy dawnych wyławiam w pierwszej kolejności jako etnograf – etnografiana i tych jest chyba najwięcej, albo rachuba moja wynika być może z racji zawodowego skrzywienia, ale dalej już we wnętrzu domu-głównej siedziby muzeum widzę: militaria, judaica, obiekty archeologiczne i historyczne, starą prasę i książki, są także pamiątki rodzinne po dziadkach i rodzicach: ubrania, książki, przedmioty osobiste. Łączy je klasyfikacja autora tego miejsca, jako tych, które warto zachować, tych które mają przechować informację o tym do czego służyły i czym były. Pochodzące z różnych momentów głównie XX wiecznej historii (chociaż są także wyjątki archeologiczne), mogły się tutaj spotkać, otrzeć o siebie, zazębić. Zestawione obok, dają możliwość zetknięcia się w swoim życiu pozarzeczywistym, w innym wymiarze swej egzystencji. Mówią różnymi głosami, przenikają przez siebie, łączą, dzielą, czujemy, że nas wciągają swoimi indywidualnymi historiami serwowanymi przez pana Mariana. Bo nie ma tu rzeczy „niemej”. I tylko sam pan Marian przechowuje w sobie całą wiedzę o tych przedmiotach, które zbiera od lat powojennych. Opatruje swoje obiekty metryczkami, ale pełny komentarz można usłyszeć wyłącznie od niego. Słucham z zainteresowaniem i podziwiam pasję człowieka, który nie był kompletnie zawodowo związany z materią swojej kolekcji. Pasja wykiełkowała w nim, może przejął ją w genach po matce. Z zawodu ślusarz, pracował w sklepie ze sprzętem AGD, a wreszcie został na długie lata taksówkarzem. Zajęcie to pozwoliło mu na spotkania z ludźmi i dotarcie do porzuconych na strychach „staroci”. To z nich utkał swoją opowieść. Nie jest spisana, z braku czasu – można więc rzec, że rzeczy i Marian Pietrzak dopełniają się. Bo czym będą bez autora zbioru ? W książkach archeologicznych, historycznych, etnograficznych, militarnych znajdziemy informacje, ale tylko w nim jest wiedza i ta indywidualna i ta lokalna. Jak każdy zbieracz pasjonat, pan Marian tworzy ze swoim zbiorem zestaw doskonały, zestaw który uzupełniają napisane przez niego książki historyczne o regionie sokołowskim, powieści, wiersze.
Cdn.
                                                                                                                       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz