4/14/2013

Muzeum prywatne jako muzeum wzruszeń, czyli wzruszenie/człowiek/rzecz/opowieść/miejsce, cz. IV



Wybór rzeczy
Muzeum-skansen Mariana Pietrzaka w Sokołowie Podlaskim
Muzeum-skansen Mariana Pietrzaka
Rzeczy są uważane współcześnie jako korelaty – elementy rzeczywistości kulturalnej, a nie jej składniki i dopiero w związkach z obowiązującymi wartościami mogą otrzymać status obiektu kulturowego. Na szczeblu państwowym, posiadając instytucjonalne namaszczenie i naukowo wypracowane reguły (poprzedzona badaniami opinia merytoryczna oraz komisja weryfikująca przyszłe muzealia) – oby zawsze trafnego – wyboru z „masy rzeczy”, dokonują muzealni kustosze muzeów państwowych. Budując domowy zasób kolekcjonerski, eliminacje dokonywane są indywidualnie, wynikają z osobistego gustu, potrzeb, możliwości finansowych (w tym wypadku ten warunek nie zawsze musi odgrywać rolę, zależny jest od rodzaju kolekcji, np. można zbierać „bezkosztowe śmieci” jak naklejki, reklamy itd.). Nieco podobnie sprawa ma się w muzeach prywatnych. Ich właściciele, prywatni kolekcjonerzy dokonują autonomicznych selekcji, doszukując się w znalezionych artefaktach (kupionych w terenie, na targu staroci, bądź internetowej aukcji) niepodważalnych, „niezwykłych” cech. Kustosze w muzeum dokonują chłodnych, rozważnych, naukowych wyborów, mając na względzie określone kryteria doboru i programy kolekcjonerskie. Rozpoznanie statusu dobra kultury (...) polega na stanowieniu wartościowości przedmiotu dla wartościującego podmiotu[1] Kolekcjonerzy prywatni dokonują wyborów indywidualnie, są jedynymi decydentami swoich zbiorów, swoich kolekcji. W przypadku selekcji przedmiotów przez kolekcjonerów prywatnych następuje nie „stwierdzanie wartościowości” a „przypisywanie wartościowości”.[2]

Idea zbierania
Muzeum Chleba Mariana Pozorka w Warszawie

 Kolekcje więc pojawiają się, ponieważ jednostki selekcjonują przedmioty i próbki z całego dostępnego materiału na świecie i zestawiają je w sposób, który oddaje znaczenie grupy bardziej niż suma indywidualnych jej części. Przedmioty będąc materialnymi, zachowują swą łączność z ‘realnym’ światem z którego pochodzą, ale kolekcja jest metaforą tej ‘rzeczywistości’, marzeniem, inskrypcją na świecie (...)[3] W przeciwieństwie do zawodowych muzealników, którzy kierując się naukowym obiektywizmem, wzruszenia muszą trzymać na wodzy, kolekcjonerzy prywatni najchętniej ocaliliby „wszystko”, bo wszystko, co stare wydaje im się warte zachowania, „uratowania”, po części zdając zdają sobie sprawy z tego, że to niemożliwa do realizacji, utopia, ale bardzo głęboko w nich tkwiąca. Każdy przedmiot, którego nie udało się uratować, budzi żałobę. Dla mnie to było zniszczone, bezpowrotnie rzeczy, które mogłyby być pokazywane, może nie służyć sobie, ale społeczeństwu, że takie rzeczy były, że dawniej służyły ludziom i do pracy. I jeszcze raz powtarzam – rozbieranie starych budynków, historia tych budynków, rzeczy które służyły tam ludziom, tych budynków, zostają niszczone, nikt nie zwraca na to uwagi.[4]

Muzeum Chleba
Idea ocalania, chronienia pełni rolę nadrzędną w ideowym programie strategicznym muzeów prywatnych. Moment dokonywania decyzji w „muzeach codzienności” istnieje w stopniu minimalnym, a nabytek pojawia się wtedy, gdy coś „starego” zostanie znalezione i zakupione (najczęściej te przedmioty są w zasięgu możliwości takich kolekcjonerów, którzy decydując się na „zbieractwo” dysponują pewnymi zasobami finansowymi) lub przekazane w darze. Przedmiot jest kwalifikowany do zbiorów ze względu na jego „starość”, minioną użyteczność, wspomnienia, kunszt wykonania, walory estetyczne, ale nie podlega, nawet w wypadku rejestrowanego muzeum prywatnego „merytorycznej kwalifikacji komisyjnej”, (chociaż takie postępowanie w wypadku występujących jako właściciele małżeństw mogłoby przybrać raczej formę humorystyczną, o ile nie na drugim biegunie wojenną). Inaczej nieco przedstawia się sytuacja w muzeach, które zajmują się określoną materią. Wtedy do zbiorów trafia niemalże wszystko to, co jest przedmiotem zbioru: wagą, maszyną rolniczą, powozem, starą książką, bombką. Niektórzy dokonują pewnych selekcji, kierując się swoimi programami (wpisana do ewidencji dóbr kultury kolekcja Wiktoryna Grąbczewskiego z Muzeum Diabła Polskiego z kolekcjonerskiego założenia posiada przedstawienia diabła z zakresu polskiej sztuki ludowej i folkloru, ale poza kolekcją Grąbczewski posiada także tzw. „bibeloty” z wizerunkami diabła, duet Państwa Zaniewskich przy każdym zakupie analizuje potencjalny obiekt pod kątem jego zasadności znalezienia się w kolekcji, ale jest to pewien ewenement). Kolekcjoner, tworząc swoją kolekcję, odnosi się do zbieranych przedmiotów jako do obiektów wartościowych niosących znaczenie.[5] Nie każda kolekcja prywatna organizowana jest w sposób intencjonalny, ta cecha przypisana jest kolekcjom muzealnym, a subiektywizm kolekcji – w tym wypadku – jest jej cechą dystynktywną. [6]
Małgorzata Jaszczołt.: Czy ma pan jakąś myśl, która przyświeca tej kolekcji, czy zbiera pan wszystko?
Marian Pietrzak: Wszystko, co się napatoczy pod rękę, jak to mówili chłopi, tak samo ja. Jak baczę coś ciekawego to „dawaj pan ja kupię”.
M.J. Czyli nie ma pan jakiegoś planu kolekcjonerskiego, że zbiera pan określone przedmioty (...)?
M.P. Uważam, że wszystko co stanowi jakąś wartość muzealną, to ja zbieram.
M.J. To co dla pana może być wartościowe?
M.P. Ale uważałem, że to trzeba wziąć, bo uważałem, że za jakiś czas tego nie będzie. W ogóle nie będzie, zginie to[7]

[1] Tańczuk, R. s. 212 
 [2] Ibidem, s. 211
[3] S.M. Pearce, 1989, Museums Studies In Material Culture: Introduction, [w:] Museums studiem in Material Culture London-New York, za Tańczuk, op. cit., s. 197
[4] Barankiewicz, op. cit.
[5] Tańczuk R., op. cit., s. 194
[6] Z kolekcją mamy do czynienia wtedy, gdy właściciel zbioru uważa go za kolekcję i takie rozumienie tego pojęcia w tych rozważaniach zostało przyjęte. Ibidem, s. 149

[7] Marian Pietrzak, wywiad z 15.07.2012 r.
 
Prywatne Muzeum Tadeusza Barankiewicza w Woli Rębkowskiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz