4/05/2013

Muzeum prywatne jako muzeum wzruszeń, czyli wzruszenie/człowiek/rzecz/opowieść/miejsce, cz. III



Czym jest rzeczone muzeum prywatne
W Muzeum Tadeusza Barankiewicza w Woli Rebkowskiej
Prywatną instytucją, która aby zostać zarejestrowaną w ewidencji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego musi spełnić określone wymogi, a której działalność określają zarówno przepisy Ustawy o muzeach oraz Ustawy o działalności kulturalnej; obydwie są tu równorzędne. Ale ponieważ nazwa „muzeum” nie jest zastrzeżona, jako „muzea prywatne” funkcjonują także miejsca, których właściciele postanowili otworzyć swoje zbiory dla szerszej publiczności, ale aktu rejestracji nie dokonali. Po prostu istnieją pod szyldem muzeum, bądź skansenu.
To co znamienne ojcami założycielami muzeów prywatnych są najczęściej mężczyźni. Kobiety występują w sposób bierny w roli formalnych współzałożycielek (wyjątkiem jest tu Iwona Zaniewska z Muzeum Oręża i Techniki Użytkowej z Kobyłki).

Ale co było pierwsze?
Pan Tadeusz Barankiewicz
U podstaw zbierania leży wzruszenie nad rzeczą, najczęściej nad starą, wykonaną „kiedyś” rzeczą, może także współczesną, ale wyjątkową. To pierwsza rzecz, nad którą pochyla się poruszony zbieracz jest powodem dalszego ciągu wypadków. Odczucia są zawsze pierwsze, (dopiero dalej pojawia się chłodna analiza), są trudno definiowalne – stare rzeczy jak starzy ludzie, wzruszają tych którzy mają w sobie określoną wrażliwość. Spotkanie rzeczy i spotkanie z rzeczą stają się motorem działań tych, na których te rzeczy podziałają inspirująco. Dziwne nam się wydawało, że ludzie różne rzeczy wyrzucają, czy chcą się ich pozbyć – one są trudne do odtworzenia, już takich nie będzie. Jak ktoś chciał się pozbyć lub mówił, że wyrzuci coś, to zabieraliśmy do siebie[1]. „U mnie pamiątek mało zostało w domu (ponieważ rodzinny dom informatora spalił się niemalże doszczętnie, przyp. M.J.) i u mnie być może to zbieractwo podyktowane tą żałością, że i koledzy i w innych rodzinach więcej tych pamiątek zostało.”[2] Może musimy przejść obok walącego się domu, przeżyć traumę pożaru, zagłady, utraty, lub nosić w sobie jeszcze inne przeżycie, by chcieć ocalać, by ukoić jakiś żal za tym bezpowrotnie utraconym, którego uratować się nie udało, może to „rekompensata” w stosunku do rzeczy, których ocalić się nie udało Taki przełom był kiedy jak zauważyłem jak ta kultura, rzeczy które służyły ludziom wraz z rozbieraniem starych budynków na wsi, odchodziła do lamusa, dosłownie ginęła w płomieniach ognisk, wyrzucana na złom.[3] Ale to na pewno nie jedyne powody zajęcia się kolekcjonerskim gromadzeniem rzeczy.


[1] Iwona Zaniewska, wywiad z dn. 8.08.2012

[2] Tadeusz Barankiewicz, wywiad z dn. 13.08.2012

[3] Tamże


Warsztat tkacki w Muzeum Tadeusza Barankiewicza


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz