Czym jest rzeczone
muzeum prywatne
W Muzeum Tadeusza Barankiewicza w Woli Rebkowskiej |
Prywatną instytucją, która aby zostać zarejestrowaną w
ewidencji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego musi spełnić określone
wymogi, a której działalność określają zarówno przepisy Ustawy o muzeach oraz
Ustawy o działalności kulturalnej; obydwie są tu równorzędne. Ale ponieważ
nazwa „muzeum” nie jest zastrzeżona, jako „muzea prywatne” funkcjonują także
miejsca, których właściciele postanowili otworzyć swoje zbiory dla szerszej
publiczności, ale aktu rejestracji nie dokonali. Po prostu istnieją pod szyldem
muzeum, bądź skansenu.
To co znamienne ojcami założycielami muzeów prywatnych są najczęściej
mężczyźni. Kobiety występują w sposób bierny w roli formalnych
współzałożycielek (wyjątkiem jest tu Iwona Zaniewska z Muzeum Oręża i Techniki
Użytkowej z Kobyłki).
Ale
co było pierwsze?
Pan Tadeusz Barankiewicz |
U podstaw zbierania leży wzruszenie nad rzeczą, najczęściej
nad starą, wykonaną „kiedyś” rzeczą, może także współczesną, ale wyjątkową. To
pierwsza rzecz, nad którą pochyla się poruszony zbieracz jest powodem dalszego
ciągu wypadków. Odczucia są zawsze pierwsze, (dopiero dalej pojawia się chłodna
analiza), są trudno definiowalne – stare rzeczy jak starzy ludzie, wzruszają
tych którzy mają w sobie określoną wrażliwość. Spotkanie rzeczy i spotkanie z
rzeczą stają się motorem działań tych, na których te rzeczy podziałają
inspirująco. Dziwne nam się wydawało, że
ludzie różne rzeczy wyrzucają, czy chcą się ich pozbyć – one są trudne do
odtworzenia, już takich nie będzie. Jak ktoś chciał się pozbyć lub mówił, że
wyrzuci coś, to zabieraliśmy do siebie[1]. „U mnie pamiątek mało zostało w domu (ponieważ rodzinny dom
informatora spalił się niemalże doszczętnie, przyp. M.J.) i u mnie być może to zbieractwo podyktowane tą żałością, że i koledzy i
w innych rodzinach więcej tych pamiątek zostało.”[2] Może musimy przejść obok
walącego się domu, przeżyć traumę pożaru, zagłady, utraty, lub nosić w sobie
jeszcze inne przeżycie, by chcieć ocalać, by ukoić jakiś żal za tym
bezpowrotnie utraconym, którego uratować się nie udało, może to „rekompensata”
w stosunku do rzeczy, których ocalić się nie udało Taki przełom był kiedy jak zauważyłem jak ta kultura, rzeczy które
służyły ludziom wraz z rozbieraniem starych budynków na wsi, odchodziła do
lamusa, dosłownie ginęła w płomieniach ognisk, wyrzucana na złom.[3] Ale to na pewno nie jedyne
powody zajęcia się kolekcjonerskim gromadzeniem rzeczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz