Prywatne muzeum nie podlega
ewaluacji jego właściciela, takiej jak dokonują muzealnicy w kolekcjach
muzealnych, po to by przekonać się o kulturowej wartości kolekcji w danym
momencie. Ale kolekcje nierozpoznane także mogą uzyskać status wartościowych,
przechodząc drogę od indywidualnego nadania im wartości do zbiorowego uznania i
zaistnienia w kulturze.
Jedynymi, którzy dokonują ewaluacji
kolekcji to zwiedzający, których odbiór jest sumą osobistych bodźców, które
dane muzeum mu dostarczyło. Zdarza się, że niektórzy dostrzegając niepodważalną
wg nich wartość zbioru, ekspozycyjnie postrzegają go jako „rupieciarnię”[1] Taka ocena jest subiektywna
i w pewien sposób krzywdząca, bo prywatny właściciel zawsze dokłada starań, by zorganizować
muzeum jak najlepiej. Robi to wg swoich kompetencji, a największa wartość jest właśnie
w tym, że w ogóle to robi, że zbiera, pielęgnuje, zdobywa wiedzę. I nie można
tu przykładać jednej miary oraz stosować jako punkt odniesienia muzeum
profesjonalne. Muzea prywatne zorganizowane są w bardzo różny sposób. Nawet
jeśli niektóre bywają „rupieciarniami” to w pełni ich właścicielom należy się rozgrzeszenie.
Bo w żadnym z muzeów prywatnych nie ma przedmiotu „niekochanego”. Właściciel
zapewnia wszystkim rodzicielską miłość, a to wartość niepodważalna.
Kolekcje wychodzące ze ścian
domów, niepokoją, bo musimy się do nich w jakiś sposób odnieść, zdefiniować
swoją postawę wobec tego „nieoczywistego” tworu (ta część badań nastręczyłanieco trudności, ponieważ nie wszyscy chętnie zabierali głos w kwestii
pobliskiego muzeum, albo go nie znali, albo nie mieli wielu przemyśleń). Czy
powinniśmy muzea prywatne poddawać konstruktywnej krytyce ? Ewaluować ich zbiory
? Czy tylko kibicować, by trwały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz