Kryje się w tym trochę pychy, lecz jest to pycha uzasadniona, bo kolekcjoner – właśnie – jest dumny z siebie, czy ze swojego zbioru ?
Porządek rzeczy miesza się z porządkiem ludzkim, a rzecz z człowiekiem. Chciałoby
się powiedzieć kolekcja i kolekcjoner to zespolona jedność, której nie da się
rozdzielić. Współistnieją jak jeden złożony organizm: człowiek i wybrane przez
niego rzeczy. On zapewnia im drugie, różne od pierwszego życie. Ich rolą jest
zachowanie pamięci o tym czym były, zostały tej pamięci nośnikami: kijanki już
nie piorą, na kołowrotkach się nie przędzie, na łóżkach się nie śpi. Rzeczy
mają „opowiadać” o swojej przeszłości: jak prały, jak się przędło, na jakich
łóżkach się spało. I nawet jeśli włączony zostaje na chwilę gramofon lub tka
się na krosnach to wyjęte z „naturalnego” porządku rzeczy, „grają” już tylko
swoje nowe role, są aktorami przeszłości. Kolekcjoner jest ojcem,
„protektorem”, opiekunem, który chciałby zdobyć tych rzeczy „do opieki” jak
najwięcej. Jest „chciwy” chciwością
w sposób nieumiarkowany,
wyłuskiwaniem wszystkiego – „naj” lub imperatywem ratowania. I tu „nieczyste” mogą być kolekcjonerskie
myśli, by mieć więcej, by więcej zachować przed ostatecznym wyrzuceniem na
śmietnik i wiecznym unicestwieniem, aby zostało dla potomnych, po to by poznali
rzeczy, które żyły w przeszłości. To kolekcjonerska misja: chronić i edukować,
a więc trzeba posiąść jak najwięcej, by jak najwięcej ocalić i jak najlepiej
przywołać przeszłość. Gniew
[1] Wywiad z Pawłem i Iwoną
Zaniewskimi z Muzeum Oręża i Techniki Użytkowej w Kobyłce, 08.2012
[2] Wywiad z Tadeuszem
Barankiewiczem, 08.2012

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz