6/10/2013

Dzielenie się ze światem, cz XI

Pan Marian Pozorek, Muzeum Chleba
  Jako zbiór rzeczy reprezentujących to co niewidzialne, kolekcja może właściwie w pełni zaistnieć dopiero wtedy, gdy zostanie udostępniona do oglądania[1] Część kolekcjonerów dochodzi do etapu upublicznienia swojego zbioru, wchodząc na wyższy poziom kolekcjonerstwa i organizując  swoje muzea. Nie trzymać tego dla siebie. Można mieć coś w sejfie, na ścianie, ale większą radość sprawia jak coś pokazuję[2]. „Zakręcony” na punkcie swojej kolekcji i wierzący w sens przedsięwzięcia kolekcjoner zrobi wszystko, by kolekcję móc zaprezentować Nie miałem innych możliwości. Wtedy przyszedł mi pomysł – przecież można ulokować w bloku, w nowoczesnym bloku może być i to też będzie bardzo ciekawe[3].

Pan Marian Pietrzak, Muzeum Skansen Regionu Sokołowskiego

Upublicznienie i pokazywanie kolekcji jest sposobem na uznanie zbioru, a tym samym kolekcjonera przez szerszą publikę, a dostęp do kolekcji dla celów naukowych, kolekcjoner uważa wręcz za swój obowiązek Jeszcze studentów przyjmuję. Jak ktoś coś naukowo robi, to tak, bo to jest mój obowiązek uważam, ale tak żeby się pokazać, już mi to przeszło[4]. Wystawianie kolekcji na okolicznościowych wystawach i imprezach, poza prezentacją samej kolekcji dają szansę kolekcjonerowi na zademonstrowanie swojej wiedzy. Kolekcjonerzy o to zabiegają i bardzo chętnie przyjmują, a nawet proponują swoim urzędom gminy, miasta takie prezentacje, które nie zawsze znajdują odzew (o niewystarczającym zainteresowaniu najbliższych władz gminy lub miasta mówią wszyscy:
Pan Tadeusz Barankiewicz, MuzeumWsi Garwolińskiej
Barankiewicz, Grąbczewski, Pietrzak, Zaniewscy). Są aktywni, oczekując na aplauz ze strony władz, które najczęściej z racji niewystarczającego zainteresowania postrzegane są jako hierarchia niedostrzegająca oddolnych inicjatyw „zwykłych” ludzi. W tej chwili
inni działacze, bo mam kontakt z ludźmi, którzy w tym kierunku działają, pod kątem ratowania staroci rozmawiamy, to widać, że my jesteśmy potrzebni jeśli jakąś wystawę trzeba gdzieś w ośrodku kultury(...)[5] Oczekują współpracy w dużo większym zakresie, niż władze oferują. Podkreślają, globalny udział własnych środków finansowych i są dumni z tego, że SAMI – w podtekście „swojej zaradności” byli i są w stanie budować swoje kolekcje. Wszystko robimy z własnych środków[6]. Kwestia pieniędzy, nawet jeśli występuje w
Pan Wiktoryn Grąbczewski, Muzeum Diabła Polskiego
podtekście, nie jest podawana jako problem nr 1. Na miejscu pierwszym we wszystkich działaniach stoi tzw. dobro kolekcji, czyli zauważenie i podzielenie się z jak największą liczbą osób swoim zbiorem, pokazanie go.
Małgorzata Jaszczołt: A myśli pan, że taka kolekcja, taki zbiór ma sens dopiero wtedy, kiedy inni mogą to zobaczyć ? To powinno być dla innych ?
Marian Pietrzak: Tak, bo cóż dla siebie ? Dla siebie to ja i tak widzę wszystko. A to chodzi o to, żeby innym pokazać – zobacz jak to wyglądało kiedyś, do czego to było używane, kto się tym posługiwał


[1] Ibidem, s. 137

[2] Zaniewski P., op. cit.

[3] Grąbczewski W. o swoim muzeum zorganizowanym w piwnicy wieżowca, op. cit.

[4] Ibidem

[5] Barankiewicz, op. cit.


[6] Zaniewski P., op. cit.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz