8/22/2012

Rzeczy. Studium kolekcjoholizmu i Prywatne Muzeum Tadeusza Barankiewicza w Woli Rębkowskiej





Ludzie zbierają rzeczy dla ich pamięci, dla odniesień, kontekstów, historii indywidualnych i zbiorowych, dla całego bagażu, który ze sobą niosą. Jesteśmy zależni od rzeczy, wszyscy się nimi otaczamy, choć jedni redukują je do minimum, a inni są „graciarzami”, są i tacy pośrodku, którzy posiadają tyle ile im potrzeba. Ci określani mianem „graciarzy”, bądź „dziwaków”, owładnięci są głęboko tkwiącym w nich imperatywem zbierania i ocalania przedmiotów z przeszłości, a każda rzecz jest dla nich skarbem. Zbierają trochę z sentymentu, dla wspomnień, które te przedmioty budzą, dla ich urody, z żalu przed wyrzuceniem, które byłoby ostatecznym dla nich unicestwieniem, dla ich realnej bądź domniemanej wartości, z podziwu nad materią przedmiotów- ich „cielesnością” i wnętrzem, (nie mając na myśli fizycznej budowy materii;). Transportują je w przyszłość, by były świadectwami przeszłości. Ich potrzeba zbierania wynika z osobistej pasji i potrzeby posiadania. Ci którzy przechodzą etap „zbiorów personalnych” i chcą się podzielić nimi ze światem – zakładają prywatne muzea.

Rzeczy same w sobie to jedno, a drugie to wiedza na ich temat, wiedza indywidualna i historyczna. Przekonuje mnie o tym stuprocentowo oprowadzając po swoim muzeum wsi Woli Rębkowskiej – z punktu widzenia muzealników – być może „laik”, ale z ogromnym zasobem wiadomości i tzw. szerokimi horyzontami – Pan Tadeusz Barankiewicz[1]. Pierwsze piętro to etnograficzna klasyka – obiekty z przełomu wieków XIX/XX oraz XX wieczne, czyli świat przeszły znany Barankiewiczowi z opowieści najbliższych, które "zapisuje" w swojej głowie oraz autopsji. Dzięki genialnej pamięci zna doskonale zasłyszane historie z życia rodziny, wsi i okolicy, pochodzące z przekazu ustnego od pokoleń. Każdy przedmiot jest tu opowiedziany, każdy wpleciony w kontekst życia człowieka, rodziny, wsi – małej i dużej historii: zapisana w kajecie historia dziadka pana Tadeusza, i kołyska, która bujała wiele dzieci, ale w której być może także niejedno dziecko zmarło, tekturowy tornister z którym mali uczniowie brnęli po kilka kilometrów do szkoły, i ławka – świadek niedoli rodziny, i ręczne „pralki”, którymi prały spracowane dłonie kobiet, kołowrotki na których przędły i krosna na których tkały... te didaskalia pana Tadeusza można mnożyć.
Niewiele trzeba, żeby sobie wyobrazić moment kiedy te nieme przedmioty żyły, bo pan Barankiewicz pomyślał także o żywym słuchaczu – można usiąść w fotelu i słuchając go zaprojektować sobie opowiadane przez niego obrazy. Uwiedziona, (choć znająca te sprawy) czuję co mogą czuć młodzi zwiedzający słuchający tych emocjonalnych opowieści – są na pewno pod wrażeniem w zderzeniu z cyfrową rzeczywistością. Ale trzeba zejść także niżej, bliżej ziemi – a tam na parterze historia transportu: powozy, dorożki, pierwsze samochody, wreszcie miłość pana Tadeusza – zabytkowe motocykle. Dodajmy, że pan Tadeusz Barankiewicz jest także prezydentem prężnie działającego Weteran Tur Klubu Garwolin[2]. oraz kataryniarzem[3]. A wszystko zaczęło się niewinnie 20 lat temu od złożenia zabytkowego zegara szafkowego. Od tego czasu przybyło kilka setek rzeczy, mniejszych i większych, „pospolitych” i wyjątkowych, mniej wartościowych i cennych, rzadkich i „białych kruków”… Zbiory rozrastają się, pączkują, z domu wyszły do osobnego budynku, z pierwszego piętra zeszły na parter, rozrastają się w ogrodzie…
             Kolekcjoholizm jak każdy nałóg wciąga, panuje nad człowiekiem, domaga się ciągle dostarczania potrzebnej substancji, nie pozwala na zerwanie. Każda rzecz na horyzoncie, na targu staroci, w antykwariacie, aukcji internetowej lub choćby informacja o potencjalnym nabytku sprawia, że kolekcjoner zachowuje się jak nałogowiec włącza się mechanizm przymusu, a on dąży do zaspokojenia. „Kombinuje” tak, by upragniony przedmiot zdobyć. Każdy – holizm nie jest nigdy do końca zaspokojony, zawłaszcza czas, przyporządkowuje życie, dominuje, ale ten – jeśli przynosi straty to jedynie materialne dla kieszeni. Z tym muszą się pogodzić najbliżsi. My z boku możemy podziwiać determinację, zapał, intuicję, zasoby wiedzy, społeczne zaangażowanie. Zbieracz/kolekcjoner jest altruistycznym egoistą. Zaspokaja swoje potrzeby, ale dzieli się „zdobyczą” z innymi – mowa o tych, którzy swoje zbiory/kolekcje upublicznili, ale większość z nich do takiego etapu dochodzi, bo tylko w publicznej konfrontacji można się zmierzyć z wagą swojego istnienia i posiadania.
             I chociaż nie uratujemy wszystkiego co warto uratować, to dzięki takim ludziom jak pan Tadeusz Barankiewicz, którzy w swoich lokalnych społecznościach przywracają utraconą wiedzę historyczną i pamięć o rzeczach codziennych, idea „posiadania świata w rzeczach” czyni świat światem otwartym. A prywatne muzeum Pana Tadeusza Barankiewicza jest otwarte dla każdego.































[1] http://www.wolarebkowska.za.pl
[2] http://www.turgarwolin.org/
[3] http://www.wolarebkowska.za.pl/tadeusz_barankiewicz.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz