Zasoby kolekcji mieszczą się w dwóch pomieszczeniach w piwnicy domu pana Pawła Struppka we włocławskim Michelinie. Nie można ich oglądać na co dzień, prezentowane są co roku z okazji świąt Bożego Narodzenia od wielu już lat. Sam nie nazywa siebie muzealnikiem, a raczej kolekcjonerem, a swoje zbiory kolekcją. To, co robi to tylko i wyłącznie jego pasja, hobby.
Wszystko zaczyna się pod koniec października. Wtedy niezliczone ilości pudeł i pudełek wyjmuje ze specjalnie przygotowanych do tego celu, ręcznie wykonanych szafek. Pudełka są podpisane, a przedmioty uporządkowane. Są anioły, samoloty, statki kosmiczne... Intensywnie pracuje, żeby zdążyć przygotować ekspozycję przed świętami. Jest kolekcjonerem bombek i ozdób choinkowych, a także ruchomych zabawek. Bombek ma w sumie około 4000 sztuk, razem z pozostałymi eksponatami kolekcja liczy około 5000 przedmiotów.
Układa je w misterną konstrukcję żłóbka, który wraz z choinką zajmuje cały salon państwa Struppków na pół roku - od października do końca marca. Oczywiście co roku ekspozycja wygląda nieco inaczej - bombki i inne elementy układa się w części tematyczne. Nigdy nie da się powtórzyć tego samego ułożenia.
Odwiedzający muszą zapowiedzieć swoje przybycie lub są zapraszani na zwiedzanie "kuratorskie". Pan Paweł planuje zwiedzanie na około trzy godziny, opowiada o każdym elemencie, o swoim zamyśle, o historii przedmiotów składających się na tę wyjątkową wystawę. Domownicy są bardzo gościnni - odwiedzających częstują herbatą i ciastkami. To nie jest zwykłe muzeum - to imponująca, prywatna szopka bożonarodzeniowa. Przed domem wszystkich zainteresowanych zachęcają liczne ozdoby - mini wiatrak, lampki. Prowadzone są statystyki - jest podział na poszczególne osoby i rodziny. W ciągu jednego sezonu, do salonu w Michelinie trafia około 120 osób.
Swoją kolekcję od początku tworzył sam. Zna wszystkich producentów bombek w Polsce i nieustannie powiększa swoje zbiory. Jest pasjonatem. Sąsiedzi, którzy widzieli żłóbek przynajmniej raz opowiadają o autorze kolekcji z zadziwieniem i podziwem. Mówią np. "ja bym tak nie umiała."
W tym roku mija pięćdziesiąt lat odkąd Pan Paweł po raz pierwszy uroczyście ozdobił niecodzienną choinkę. Niestety, w swoim zaangażowaniu jest sam. Do pomocy przychodzi niekiedy uczeń szkoły elektronicznej reperując i uruchamiając poszczególne elementy dzieła. Żona ma trochę dosyć - dziesiątki osób przewijających się przez salon, w którym ledwo mieści się stół wigilijny to na pewno niełatwa sytuacja. Zrezygnowała całkowicie po tym, jak chcąc pomóc mężowi schować eksponaty na przyszły rok zbiła pokaźnej wielkości Mikołaja. Pan Paweł ma komu przekazać kolekcję, ale nie udało mu się zarazić swoją pasją najbliższej rodziny.
Chowanie bombek i zabawek na następny rok zajmuje znów około miesiąca. Każdy element należy oczyścić z kurzu, zabezpieczyć, ułożyć tematycznie. Czy myślał o tym, żeby wystawa była dostępna cały rok? Tak, ale obawia się, że bombki spadałyby pod ciężarem kurzu. Poza tym to jednak kolekcja świąteczna. No może gdyby znaleźć sponsora, który na podwórku wybudowałby pomieszczenia na kolekcję...
Joanna Kozera
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz