Pierwsze spotkanie z człowiekiem –
zwanym informatorem lub respondentem, z którym chcemy przeprowadzić wywiad do
naszych badań jest spotkaniem testowym, właściwie badamy siebie wzajemnie,
testujemy. Zaopatrzeni w kwestionariusz w wersji papierowej lub zapisany w
głowie zadajemy pytania, uzyskujemy odpowiedzi, nagrywamy na dyktafon,
fotografujemy – to nasze podstawowe narzędzia. Scenariusz jest gotowy, ale
spotkanie zawsze okazuje się niespodzianką.
Niespodzianka
pierwsza
Na drugim spotkaniu uzupełniamy to
co pominęliśmy na pierwszym, pogłębiamy, drążymy… Drugie spotkanie w
Muzeum-skansenie Ziemi Sokołowskiej z panem Marianem Pietrzakiem zaczęło się od
przepytania mnie. Pan Marian miał przygotowany na kartce kwestionariusz i zadał
mi kilka pytań, m.in.: co skłoniło mnie do przybycia do jego muzeum, skąd
dowiedziałam się o muzeum, do czego służą te badania. Jesteśmy przyzwyczajeni,
że to my zadajemy pytania, mamy pozycję uprzywilejowaną – rozmówca uprzednio
zgadza przecież się na to swoiste „przesłuchanie”. Ale być może zainspirowany pan
Marian wprowadzi swoje badania jako „standard” w swoim muzeum, byłaby to
wartość dodatkowa, warta kolejnego badania.
Pierwsze spojrzenie jest
spojrzeniem ogólnym, kolejne zwraca uwagę na detale. Oglądam i
fotografuję te szczegóły, które zwróciły moją uwagę:
nalepione na obiektach pisane na maszynie karteczki z podpisami darczyńców,
sposób „konserwacji”, poszczególne elementy na ekspozycji. Pan Marian wyjmuje z
torebki garść potłuczonych naczyń – dowiaduję się, że to ze znaleziska, przez
niego odkrytego o którym powiedział mu pewien rolnik. Dostaję fragment z naczynia
– wylew wskazuje iż mogła to być donica lub dzieżka. Zostaję wyróżniona tą
pamiątką – pan Marian daje je tylko nielicznym, tym którzy wykazują większe
zainteresowanie muzeum. To wyjątkowy podarunek – pamiątka z podwójną pamięcią
jako fragment zabytku i jako „pamiątka z muzeum”. Dostaję jeszcze krzemień „na
szczęście”.
Wracamy z muzeum do domu na herbatę.
Pan Marian – o czym już wiem z poprzedniej wizyty jest autorem kilku książek
historyczno-wspomnieniowych o regionie oraz tomiku wierszy [1]. Jedną z nich kupuję,
drugą – powieść „Jaćwingowie” dostaję w
prezencie z dedykacją.
Pewnym banałem jest dla antropologa kultury przypominanie, iż
rzeczy niosą ze sobą pamięć. Ale ten „banał” jest ciągle obecny z nami. Czujemy
jego tchnienie. Temu służą nasze badania. Ale darowane pamiątki banałem nie są.
Niespodzianka
trzecia
Na tym kolejnym spotkaniu już wiemy, czujemy czy między nami a informatorem wytworzyła się szczególna relacja, czy po skończeniu badań spotkamy się dla samego spotkania, dla kolejnych niespodzianek... Pod domem rośnie jabłonka. Pan Marian zrywa dla mnie jabłka. W przydomowym ogródku różowią się floksy, pachną. Dostaję bukiet na pożegnanie. Zostałam obdarowana podwójnie: informacjami i pakietem nieprzewidzianym w badaniach.
Co mamy „jak w
banku”
Każdy kto zgadza się na spotkanie chce nam poświęcić
bezinteresownie swój czas. Czas dostajemy zawsze, dużo czasu.
[1] 1.Sokołów Podlaski w latach 1939-1944. Pamiętnik z czasów okupacji,
Poldruk, Hołowienki 1990
2.Sokołów Podlaski dawniej i dziś
oraz opowiadania z lat 1863-1945, Czar Media, Sokołów Podlaski, wydawca nie
podaje roku wydania
3.Jaćwingowie – powieść historyczna
z czasów Kazimierza Sprawiedliwego, EVITOM, Sokołów Podlaski, 1992
4.Dwory, folwarki, pałace
zachodniego Podlasia, Czar-Media, Sokołów Podlaski, 1998
5.Kościoły i cmentarze ziemi
sokołowskiej. Duchy i sny, Sokołów Podlaski, wydawca nie podaje roku
wydania
6.Czy istnieje drugie życie,
Sokołów Podlaski 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz