Początek ciepłego lipca. Popołudniowe niedzielne ulice Sokołowa Podlaskiego z
klimatem małego wschodniego miasteczka. Drogą wytłumaczoną przez Mariana
Pietrzaka z rynku nietrudno trafić do skansenu. Jest wiatrak – znak
rozpoznawczy, szyld i stojące opodal furtki „Baby” – jak się później dowiaduję
dzieła samego twórcy skansenu. Obok – przy siatce stoją macewy z sokołowskiego
cmentarza, które przez lata pełniły funkcję krawężników. Przekraczam bramę, i spostrzegam
dalej... nagromadzenie rzeczy różnych, z rożnych porządków, dziedzin, okresów. To
nagromadzenie jest wciągające. Wśród rzeczy dawnych wyławiam w pierwszej
kolejności jako etnograf – etnografiana i tych jest chyba najwięcej, albo rachuba
moja wynika być może z racji zawodowego skrzywienia, ale dalej już we wnętrzu domu-głównej
siedziby muzeum widzę: militaria, judaica, obiekty archeologiczne i
historyczne, starą prasę i książki, są także pamiątki rodzinne po dziadkach i
rodzicach: ubrania, książki, przedmioty osobiste. Łączy je klasyfikacja autora tego miejsca, jako tych, które
warto zachować, tych które mają przechować informację o tym do czego służyły i
czym były. Pochodzące z różnych momentów głównie XX wiecznej historii (chociaż
są także wyjątki archeologiczne), mogły się tutaj spotkać, otrzeć o siebie, zazębić.
Zestawione obok, dają możliwość zetknięcia się w swoim życiu pozarzeczywistym,
w innym wymiarze swej egzystencji. Mówią różnymi głosami, przenikają przez
siebie, łączą, dzielą, czujemy, że nas wciągają swoimi indywidualnymi
historiami serwowanymi przez pana Mariana. Bo nie ma tu rzeczy „niemej”. I
tylko sam pan Marian przechowuje w sobie całą wiedzę o tych przedmiotach, które
zbiera od lat powojennych. Opatruje swoje obiekty metryczkami, ale pełny komentarz można
usłyszeć wyłącznie od niego. Słucham z zainteresowaniem i podziwiam pasję
człowieka, który nie był kompletnie zawodowo związany z materią swojej kolekcji.
Pasja wykiełkowała w nim, może przejął ją w genach po matce. Z zawodu ślusarz,
pracował w sklepie ze sprzętem AGD, a wreszcie został na długie lata
taksówkarzem. Zajęcie to pozwoliło mu na spotkania z ludźmi i dotarcie do
porzuconych na strychach „staroci”. To z nich utkał swoją opowieść. Nie jest
spisana, z braku czasu – można więc rzec, że rzeczy i Marian Pietrzak
dopełniają się. Bo czym będą bez autora zbioru ? W książkach archeologicznych,
historycznych, etnograficznych, militarnych znajdziemy informacje, ale tylko w
nim jest wiedza i ta indywidualna i ta lokalna. Jak każdy zbieracz pasjonat,
pan Marian tworzy ze swoim zbiorem zestaw doskonały, zestaw który uzupełniają
napisane przez niego książki historyczne o regionie sokołowskim, powieści,
wiersze.
Cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz